"Wspomnienia w przeciwieństwie
do ludzi zostają na zawsze"
Znów tu jestem. Wszystko wydaje się takie samo, a jednak wszystko się zmieniło. Siedzę na moim starym łóżku rozglądając się po wnętrzu pokoju i nagle wszystko odżywa. Wszystkie wspomnienia związane z tym miejscem. Podchodzę to półki z zdjęciami przyglądając się im. Na jednym ze zdjęć widzę dwójkę małych dzieci całych w mące i jajkach śmiejących się. Dobrze pamiętam ten dzień. Miałam wtedy pięć lat, a Harry siedem. Nudziło nam się więc postanowiliśmy pobawić się w kucharzy. Chcieliśmy coś ugotować ale wyszło na to że wszystkie składniki wylądowały na nas. Uśmiecham się na samo wspomnienie o nim. Odkładam fotografię na miejsce i przechodzę do następnej. Widnieje na nim ja i Harry cali ubrudzeni lodami, miałam wtedy około siedem może osiem lat. Na następnym znów jestem ja i Hazza już trochę starsi bo mam na nim szesnaście lat. Byliśmy wtedy nad jeziorem, siedziałam mu na plecach i się śmiałam, a on stał po kolana w wodzie próbując utrzymać równowagę przez to, że na niego wskoczyłam. Już wtedy był sławny i mimo tego, że byłam i w sumie nadal jestem fanką ich zespołu to traktowałam go jak zwykłego przyjaciela. Na następnej fotografii jestem już tylko ja z gitarą od Harrego. Dostałam ją od niego na święta. Od tamtego czasu zaczęliśmy się od siebie oddalać. Podnoszę kolejne zdjęcie z półki na którym jestem ja i mój malutki synek zaraz po urodzeniu. Było to niecały rok temu. Harrego już nie było przy mnie. Wyjechał wtedy w trasę już jak byłam w trzecim miesiącu ciąży. On o niczym nie wiedział i tak zostało aż to dziś i mam nadzieje, że tak zostanie. Nie chcę mu zrujnować życia dzieckiem, które jest właśnie jego. Stało się to na mojej osiemnastce na imprezie. Byliśmy nieźle pijani więc Harry nic nie pamiętał lecz ja rano po całym zajściu zaczęłam sobie wszystko przypominać. Gdy byłam właśnie w trzecim miesiącu ciąży to Harry wyjechał w trasę, a ja uciekłam z Holmes Chapel do Glasgow. Niby nadal w Wielkiej Brytanii ale dość daleko, abyśmy się nie spotykali, aby mnie nie widział a tym bardziej Carlosa mojego, a raczej naszego dziecka. Niedawno przeprowadziłam się do Londynu, ale jeszcze nie spotkałam w nim Stylesa. Patrząc na te wszystkie ramki z zdjęciami zaczęły lecieć mi łzy po policzkach
-Amy zejdź na śniadanie!
To mama przyjechałam do niej na tydzień i dziś wyjeżdżam. Wytarłam szybko łzy i uśmiechnęłam się
-Już idę mamo!
Krzyknęłam i zbiegłam po schodach do kuchni. Mama trzymała na rękach malucha który się śmiał. Carlos to bardzo radosne dziecko ciągle się śmieje i rozwesela wszystkich wokół. Gdyby nie on to nie wiem co bym zrobiła. Teraz to on jest moim całym światem.
-Cześć mamuś. Cześć mały
Powiedziałam biorąc malucha na ręce a ten się tylko zaśmiał. Przytuliłam go i pocałowałam w czółko. Jest taki słodki i ma taki piękny śmiech. Patrzył się tak na mnie tymi swoimi błękitnymi oczami. No właśnie błękitnymi. Ja mam brązowe, Harry zielone, a maluch niebieskie. Zmienią mu się pewnie na takie jak tatusia, czyli na głęboką zieleń. Mały ma ciemne włosy i jaśniejszą cerę ode mnie czyli po Harrym. W sumie to on jest bardzo podobny do Harrego więc dziwie się, że moja mama nadal nie podejrzewa tego, że to właśnie Harry jest ojcem.
-Dzień dobry córeczko jak się spało?
-Bardzo dobrze
-To dobrze. Po śniadaniu masz zamiar gdzieś wyjść?
-Nie wiem a czemu?
-Jest śliczna pogoda więc może pójdziesz z Carlosem do parku lub na spacer?
-No w sumie niezły pomysł. Co ty na to maluchu?
Powiedziałam do synka a ten się tylko zaśmiał i zaklaskał w rączki
-To chyba znaczy tak
Zaśmiałam się i znów go przytuliłam
-Amy?
-Tak?
-Powiedz wiesz kto jest ojcem
-Nie, ile razy mam powtarzać?
Skłamałam oczywiście, bo nikt nie może się dowiedzieć, że to Harry bo od razu by się od kogoś dowiedział
-Na pewno?
-Tak mamo na pewno
-No dobrze
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, a to dziwne, przecież mama nikogo nie zapraszała, bo jakby tak to by mi powiedziała. Poszła otworzyć a ja usłyszawszy rozmowę z czystej ciekawości poszłam zobaczyć kto przyszedł. W przedpokoju stała moja mama, a z nią kobieta odwrócona do mnie plecami. Zaśmiała się, a ja niemal od razu poznałam ten śmiech. Bardzo dobrze go znam. To ten sam co ma Harry i Carlos. To Anne matka Hazzy. Odwróciła się do mnie przodem, gdy usłyszała moje kroki.
-Oooo…witaj Amy tak dawno cię ni.....-przerwała i popatrzyła na małego po czym znów przeniosła wzrok na mnie i dopowiedziała
-ty masz dziecko?
-Ymmm…..no tak
-O boże jaki on uroczy
Podeszła do mojego synka uśmiechając się do niego a on się zaśmiał
-Mogę?
Zapytała wskazując na mojego skarba
-Jasne
Podałam jej go a ona zaczęła go przytulać i kołysać na boki
-Jak ma na imię?
-Carlos
-Jak ślicznie
-Dziękuję
-Ile on ma?
-Dziewięć miesięcy. We wrześniu skończy rok
-A kto jest ojcem?
-Tego właśnie nie wiem
-Przykro mi. Biedne dziecko wychowa się bez ojca. Ale za to matkę ma cudowną
-Dziękuję i mam do pani prośbę
-Jaką kochana?
-Niech pani nic nie mówi Harremu wolę sama mu powiedzieć
Znów tego dnia skłamałam, bo nie mam zamiaru nic mu powiedzieć
-No dobrze
-Dziękuję
-Anne może chodźmy do salonu
-No dobrze. Trzymaj go
Powiedziała podając mi go. Od razu się przytulił. Jest straszną przylepą w sumie tak jak ja i Harry. Pamiętam kiedyś, że jak w szkole się do siebie przytulaliśmy i pocałowałam tak po przyjacielsku go w policzek, bo inaczej powiedział, że mnie nie puści to ktoś się nam zapytał czy jesteśmy ze sobą. Ja wtedy spaliłam buraka a on się zaśmiał i powiedział, że nie. Kiedyś byłam w nim zakochana, ale myślę że to już przeminęło od kiedy się już nie spotykamy. Zawsze był dla mnie jak starszy brat. Opiekował się mną i w ogóle. Kiedyś bardzo chciałam, aby to było coś więcej ale on nadal uważał mnie tylko za przyjaciółkę, choć nigdy tego nie powiedział to ja to i tak wiedziałam. Poszłam razem z Carlosem na górę, aby się oraz go ubrać. Gdy byliśmy już gotowi to zeszłam z nim na dół do wózka. Posadziłam mojego synka i jeszcze poszłam do kuchni po jakieś chrupki kukurydziane oraz butelkę z jego ulubionym sokiem. Z szafki na przedpokoju wyciągnęłam jeszcze kocyk, aby usiąść. Podałam mu jego ulubionego misia z którym śpi. Dostał go od swojej chrzestnej, czyli mojej najlepszej przyjaciółki Emmy. Tak w sumie to tylko ona wie, że to Hazz jest ojcem Carlosa. Wiem, że nikomu o tym nie powie. Oczywiście ona uważa, że to nie fair wobec Harrego ale rozumie mnie. No właśnie dawno jej nie widziałam. Będę musiała do niej zadzwonić. Mieszka tu na stałe więc raczej będzie mogła się spotkać, a w ogóle pewnie bardzo chętnie znów zobaczy małego. Wyszłam z domu i zaczęłam kierować się w stronę parku. Po drodze wyciągnęłam telefon z torebki i wybrałam numer do Em. Odebrała po pierwszym sygnale
-No hejo Amy
-Cześć.....
Zanim zdążyłam coś powiedzieć to Emma zaczęła wydzierać się do słuchawki.
-Czemu tak długo się nie odzywałaś?!?! Ja się o ciebie martwiłam!
-Wszystko w porządku miło, że pytasz
Zaśmiłam się i pokręciłam z rozbawieniem głową.
-No dobra dobra. Po co dzwonisz?
-Chcesz się spotkać?
-Jesteś w Holmes Chapel?!?! I ja nic o tym nie wiem?!?!?
-No jestem tu jak co miesiąc. Przyjechałam na tydzień...
-To wspaniale!
-Tak, ale dziś wyjeżdżam
-Co?!?! Dlaczego?!?!
-Bo tydzień już minął
-Czemu nie mówiłaś, że jesteś u mamy?!?! Jak ty mogłaś!
-No bo mały się trochę źle czuł i siedzieliśmy w domu
-Aha, biedny malec
-No to co? Tam gdzie zawsze?
-Jasne będę za 10 minut
-No spoko
-To papa
-Pa
Rozłączyłam się i po jakieś 5 minutach marszu byłam na miejscu. Rozłożyłam koc i wyciągnęłam Carlosa z wózka. Posadziłam go sobie pomiędzy nogami i pocałowałam w czółko. Po chwili ujrzałam nadbiegającą z naprzeciwka przyjaciółkę. Pomachałam jej i uśmiechnęłam się do niej ciepło. Dosiadła się i zabrała mi mojego synka. Popatrzył na nią dziwnie po czym się zaśmiał i zaklaskał w rączki. On jest taki słodki.
-Carlos a ty wiesz, że ta twoja mamusia jest strasznie wredna? Nie odzywała się strasznie długo
Popatrzyła na mnie i się zaśmiała.
-Oj tam oj tam...mam syna i musiałam się nim opiekować.
-No dobra dobra. Lepiej powiedz jak tam z Bradem
Poruszała śmiesznie brwiami. Boże jak ja z nią wytrzymuje. Ona jest walnięta jak nie wiem co, ale za to ją kocham.
-A jak ma być? Pomaga mi jak prawdziwy przyjaciel.
-Mieszkacie razem?
-Tak i z jego dwoma siostrami.
-Aha to fajnie.
-No. Często opiekuje się Carlosem jak własnym synem. Siedzi z nim jak jestem w pracy. W sumie to moja szefowa bardzo lubi małego i czasami pozwala mi go zabierać ze sobą.
-To fajnie. Ej czekaj ile to wasze mieszkanie ma pokoi?
-No ja bardziej nazwałabym to "mieszkanie" apartamentem bo ma dwa piętra.
-Wow.........to ile tam jest tych pokoi?
-Ymmm........Salon, kuchnia, łazienka, sypialnia Brada i jadalnia, są na dole a na górze jest mój, Ashley, Molly oraz gościnny pokój.
-Aha
-A czemu?
-Bo chcę się wyprowadzić
-Serio?!?! To super!
-Tssa......
-Chcesz zamieszkać z nami? W gościnnej sypialni?
-Serio mogłabym?
-Jeszcze się pytasz, jasne że tak. Niedługo Bradley przyjeżdża to z nim pogadamy.
-Okej. Idziemy na lody?
-Tak!
Wstałyśmy i pozbierałyśmy wszystko. Emma pchała wózek a ja szłam obok niej. Cały czas się śmiałyśmy jak wariatki. Dotarłyśmy do cukierni i zajęłyśmy stolik.
-Jakie smaki?
Zapytała się moja przyjaciółka.
-Te co zawsze
-Czyli czekoladowe i miętowe.
Pokiwałam głową na znak zgody, a ona ruszyła do kasy. Po chwili przyszła z lodami oraz wafelkiem dla małego. Podała mu a on znów zaczął chichotać. Z czego to dziecko się ciągle śmieje?!?!
-Proszę
Dała mi moje zamówienie. Podziękowałam i zaczęłam zajadać. Em poszła w moje ślady i zajęła się swoimi. Nagle mój telefon zaczął dzwonić. To Brad
-Halo?
-No hej. Gdzie jesteście?
-W cukierni zaraz wracamy
-Okej to czekam
-Jasne
Rozłączyłam się i odwróciłam w stronę Emmy.
-Musimy wracać
-Okej to idziemy
Wyszłyśmy i ruszyłyśmy w stronę mojego domu. Dotarłyśmy i od razu zauważyłyśmy Bradleya. Już szedł w naszą stronę.
-Hej
-Hej
-Brad to jest Emma, moja przyjaciółka. Emma to Brad mój przyjaciel
-Cześć miło poznać.
-Ciebie też
Podali sobie dłonie i uśmiechnęli się do siebie. Popatrzyłam na małego. Słodko spał przytulając pluszaka. Boże jaki to jest słodki widok. Wyciągnęłam go i zaniosłam do domu.
-O cześć Amy...
Powiedziała moja mama wychodząc z kuchni.
-Hej
Wyszeptałam i położyłam małego w salonie oraz przykryłam kocem. Wtulił policzek w kocyk. Oczywiście leżał w kojcu. Stwierdzam, że Carlos opanował już cały dom. Wszędzie są jakieś pluszaki lub kocyki.
-Zostawiam na chwilę małego bo zasnął a muszę jeszcze coś załatwić.
-No dobrze. Do zobaczenia
-Pa mamo
Wyszłam z domu do moim znajomych. Brad już włożył wózek do bagażnika. Rozmawiali z Em o jakiś bzdurach. Nawet mnie to nie interesuje.
-Pytałaś się już
Zwróciłam się do Emmy
-Nie, jeszcze nie.
-A o co chodzi?
Zapytał zdezorientowany Brad.
-Bo Emma chciałaby zamieszkać z nami w Londynie i nie wie czy się zgodzisz
-No jasne czemu nie. To teraz będzie cztery kobiety na dwóch mężczyzn.......No bynajmniej na mężczyznę i małego chłopca.
-No widzisz jak fajnie. Ty, mój synek i cztery kobiety pod jednym dachem. Każdy inny facet by się ucieszył.
-Tylko że dwie to moje młodsze siostry, jedna to moja przyjaciółka która ma dziecko, a czwarta to jej koleżanka której nie znam. Czysta zabawa
-Czyli nie jesteś szczęśliwy
Zrobiłam smutną minkę, a ten od razu się zaśmiał.
-Wybacz, ale to na mnie nie działa.
-Pff......nie lubię cię
-I tak wiem, że tak
-Czemu ty zawsze musisz mieć rację?!?!?
-Bo to ja
Przewróciłam teatralnie oczami i ruszyłam w stronę domu Em.
-Gdzie idziesz?!?!?
Carlos <3 |
Pokręcili głowami z śmiechem i ruszyli w moją stronę. Dotarliśmy do domu mojej przyjaciółki. Od razu ruszyłyśmy ją pakować. Po jakieś godzinie była już spakowana. Poszliśmy jeszcze do mnie po moje rzeczy oraz Carlosa. Brad zapakował wszystko do samochodu po czym poszedł po malucha. Wyszedł z nim na rękach. Wyglądali uroczo. Brad jest słodki i kiedyś pewnie będzie idealnym ojcem. Włożył go do fotelika. Ja jechałam razem z nim z tyłu. Bradley prowadził, a Emma siedziała koło niego. Jechaliśmy około 3 godziny z czego mały spał jakieś półtorej godziny, bo znów zaczęły mu ząbki przebijać więc cały czas płakał.
--------------------------------------------------------------------------------
A więc tak mam dziś dobry humor więc dodaję wcześniej rozdział. Drugi już zaczęłam i mam napisane około połowę. Moja wena jest taka wielka, że mam pomysł na kolejne opowiadania, są to: Impossible, We are secret oraz Believe. Wszystko piszę póki co na komputerze i może kiedyś założę bloga, kto wie. Przepraszam jeśli, są błędy i w ogóle. Bardzo dziękuję oraz dedykuję ten rozdział Ani ;3, ponieważ jest moją pierwszą czytelniczką jeeeeej hahahahaha xD No to co? Do następnego :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz